Skuteczny sposób na podniesienie temperatury w związku!
Jesteś w wieloletnim związku?
Przestało między wami iskrzyć? Czujecie, że obłazicie kurzem i nie wiecie co zrobić,
żeby podnieść temperaturę? Mam dla Was przetestowany, w 100% działający, sposób
na podgrzanie atmosfery. Daję gwarancje skuteczności! Wybuchniecie niczym
wulkan! Jakiż to sposób zapytacie? Nie
jest to żadna randka bez dziecka na głowie. Nie, nie, nie! Kolacja przy
świecach, winko, atmosferka? Pudło! Wspólny wyjazd w jakieś miejsce ociekające
romantiką? To też nie. Uwierzcie mi! Na podniesienie temperatury w związku i
rozgrzanie atmosfery na maksa nie ma nic lepszego, nic skuteczniejszego niż
szybki i spontaniczny…
...remont!
Gwarancja szału, furii i dzikich
awantur! Nawet najspokojniejsza para będzie rozważała złożenie papierów
rozwodowych w trybie pilnym w trakcie wykonywania czynności (będącej wątpliwą
przyjemnością) zwanej tapetowaniem. Kafelkowanie, nawet najmniejszej możliwej
przestrzeni, spowoduje, że się w tobie zagotuje. Kumulacja syfu, kurzu, gruzów
i walających się wszędzie narzędzi skutecznie wyprowadzi z równowagi
najświętszą osobę.
Każdy lubi jak coś się zmienia w
jego otoczeniu. Fajnie jest mieć odświeżone mieszkanie, nowe dekoracje i
poczucie, że coś się zrobiło. Jednak droga do tych cudowności, przynajmniej w naszym
przypadku, jest równie wybuchowa jak pole minowe. Chociaż bardzo chciałam tych pierdzielonych
kafelek, to po trzech dniach bajzlu totalnego mam wszystkiego dość. Najmniejsza
pierdoła może okazać się punktem zapalnym i prowokacją do wybuchu III wojny
światowej. Nasza chata trzęsie się jak galareta od tych wszystkich wrzasków i
wiecznego marudzenia. Afera kręci się w dwóch możliwych konfiguracjach: ja vs. Stary,
albo Stary
vs. Teściu. Ta druga opcja
jest gorsza, bo teściu jako fachura w dziedzinie
remontowo-budowlanej wie czego się czepiać, a ja to robię bezpodstawnie i
raczej ze względu na syf, który mnie otacza. Ja odpuszczam szybko, ale
teściu nie! On będzie faurkał i burkał do momentu osiągnięcia
perfekcyjnego rezultatu, nawet za cenę zerwania wszystkiego w cholerę i
klejenia od nowa.
Brak możliwości swobodnego kręcenia się po kuchni, bez opcji użycia kuchenki czy piekarnika odbija się nie tylko na naszej diecie (chwała za wszelkie posiłki w przedszkolu, chociaż jedna osoba uratowana), ale i na psychice. Warunki polowe są OK, ale na biwaku. W sytuacji kiedy masz pod ręką zlew, a naczynia musisz myć w wannie i latać z nimi po całej chacie- można się zirytować. Masz niby tą kuchenkę w podorędziu, ale ruszyć jej nie możesz, a obiad w postaci mrożonych krokietów odgrzewanych w mikrofali lub hambuksów z biedry nie nastraja pozytywnie przy powrocie z pracy po 17.
Borowanie, wiercenie, docinanie i dopasowywanie do późnych godzin nocnych jest bardzo inspirujące w kwestii urozmaicania mowy "kwiatkami" i "wiązankami" przecudnej urody. Stary jest tak kreatywny w tym temacie, że czasami nie wiem czy mam się śmiać czy płakać. Wiązanki, które serwuje kafelkom są tak rozbudowane, że zastanawiam się skąd mu się to bierze. Floł ma nieziemski po 22. Bez kija lepiej nie podchodzić i dla własnego bezpieczeństwa lepiej nie oddychać, bo nigdy nie wiadomo czy się nie nakręci jeszcze bardziej.
Nie ma co, remont podgrzewa atmosferę w domu lepiej niż kaloryfery, które od wczoraj buchają przyjemnym ciepełkiem i umilają chłodne wieczory. W wiejskiej chatce przeżyłam już trzy akcje renowacyjne, w tym dwie spore. Za każdym razem wiązało to się z aferami i groźbami rozwodu. Jednak po burzy zawsze wychodzi słońce i nic tak nie oczyszcza atmosfery jak porządna afera raz na jakiś czas. Mam na myśli zdrowe związki, nie takie, w których machanie łapami jest na porządku dziennym. Kłótnia wiąże się z godzeniem, które potrafi być milusie i bardzo przyjemne.
Jak jest u Was? Czy tylko u mnie każdorazowa modernizacja mieszkania wiąże się z ciężkimi aferami? Mam nadzieję, że jednak nie jesteśmy sami z takim problemem, bo musielibyśmy się zastanowić głęboko nad jaką terapią...