Pani się nie obrazi, ale...
Od zeszłego roku zdążyłam przywyknąć do upierdliwych komentarzy kierowanych pod moim i Mańki kierunkiem w sezonie wiosennym oraz jesiennym. Przecież za cienko ubieram dziecko, przecież czapkę i rękawiczki powinna mieć! W tym temacie już się wypowiedziałam TU. Jednak zaczepki z jakimi podchodziły do mnie panie w ubiegłym tygodniu sprawiły, że pękałam ze śmiechu! Oto dwie, które odnotowuje ku pamięci.
Niedziela, kościół.
Marycha odziana w swą jakże twarzową kurtę z wielkim heloł kiti na plerach. Lata po kościele i poczynia swoje rutynowe działania. To sobie padnie na kolana i w chwili ciszy wydziera się z całej pary "AMEEEEN!", to sobie tuli swoje kici, to sobie potańczy, to sobie podejdzie pod krzyż i krzyknie "GOLAAAS!". Normalka.
Kiedy zbieraliśmy się do wyjścia podchodzi do mnie babka (na oko koło czterdziestki, może ciut mniej) i powiada:
"Pani się nie obrazi, ale ja to sobie lubię poczytać... i ostatnio sobie w internecie wyczytałam, że heloł kiti to symbol szatański! Trzeba z tym uważać!"
Weź tu człowieku zachowaj powagę i nie wybuchnij śmiechem. Co miałam zrobić? Uśmiechnęłam się i powiedziałam, że też takie pierdółki już kiedyś wyczytałam. Szrek też ponoć jest szatańskim nasieniem, nie wspomnę o Teletubisiach uwielbianych przez Mańkę.
Wtorek, Tesco.
Maluch siedzi grzecznie w wózku sklepowym, wpiernicza bułę i rozdaje uśmiechy na lewo i na prawo. Stoimy w kolejce, nagle słyszę za plecami:
Zaśmiałam się i poszłam dalej. Później siedząc na placu zabaw rozkminiałam czy to był faktycznie komplement. W sumie pamiętam, że nie raz kręciło się bekę z grzywek, które wyglądały jakby ktoś wsadził dziecku na głowę rondel i docinał włosy przy jego brzegu. Eee tam! Maniek bez grzywki mi się nie widzi. Sama byłam dumną posiadaczką grzywki od czubka głowy za małolata. Z resztą większość dziewczynek na placu, które grzywki posiadały, miały je ścięte tak jak Marycha... chociaż nie! Tak krzywej to raczej często się nie widzi :) Fryzjerką nie będę.
Wtorek, Tesco.
Maluch siedzi grzecznie w wózku sklepowym, wpiernicza bułę i rozdaje uśmiechy na lewo i na prawo. Stoimy w kolejce, nagle słyszę za plecami:
"Ło bosiu! Zobacz jaką ma grzywkę! Słodka! ...od czubka głowy!"
Zaśmiałam się i poszłam dalej. Później siedząc na placu zabaw rozkminiałam czy to był faktycznie komplement. W sumie pamiętam, że nie raz kręciło się bekę z grzywek, które wyglądały jakby ktoś wsadził dziecku na głowę rondel i docinał włosy przy jego brzegu. Eee tam! Maniek bez grzywki mi się nie widzi. Sama byłam dumną posiadaczką grzywki od czubka głowy za małolata. Z resztą większość dziewczynek na placu, które grzywki posiadały, miały je ścięte tak jak Marycha... chociaż nie! Tak krzywej to raczej często się nie widzi :) Fryzjerką nie będę.
Profile Pod Napięciem znajdziesz tu: