Matka vs. Ojciec: Wykorzystanie czasu drzemki dziecka
Moje dziecko jest śpiochem. Garuje w nocy bez jęknięcia (12 godzin lub więcej), a w dzień poczynia dodatkowe dwie godziny drzemki. Nie ukrywam, że wielce mnie to raduje.
Kiedy Mara kima w najlepsze, wolny czas można spożytkować dowolnie. Z mniejszą lub większą korzyścią dla ładu panującego w domu. Ja i Stary korzystamy z tych przerw zupełnie inaczej.
Obserwacje poczynione w minionym tygodniu.
Dzień I: Matka na posterunku, Stary w pracy. Czas trwania drzemki Maryny: 2h
W tym czasie zdążyłam:
W tym czasie zdążyłam:
- wywiesić wcześniej nastawione pranie,
- zrobić drugie pranie i je wywiesić,
- posprzątałam bajzel składający się z tony klocków i miliona ksiązeczek,
- przygotować obiad,
- umyć głowę,
- obrać jabłka, pokroić je, przygotować mus i załadować go w słoiki.
Wszystko to robiłam w międzyczasie przeglądając internety.
Dzień II: Stary na posterunku, Matka na drugim końcu Trójmiasta. Czas trwania drzemki Maryny: 2,5 h
W tym czasie zdążył:
W tym czasie zdążył:
- przejrzeć internet,
- pójść spać... i jeszcze zdołał mnie ofurczeć, że mu przeszkadzam jak zadzwoniłam.
Bajzel jaki widziałam wychodząc o godzinie 15 był taki sam, a nawet większy, kiedy wróciłam o 20:30.
Nie mam pojęcia kto z kogo powinien brać przykład. Wiem natomiast, że jak tak dalej pójdzie i wybędę gdzieś na dłużej, to po powrocie będę odgruzowywać chatę przez kilka dni.