Nigdy nie mów nigdy!
Gdyby ktoś cztery lata temu powiedział mi, że niedługo będę pleść wianki leżąc na trawie z własną córką chyba pęcłabym ze śmiechu. Ci co mnie znają wiedzą, że na upierdliwe pytanie często padające po ślubie, pt: "Kiedy będziecie mieć dziecko?" z uporem maniaka odpowiadałam "NIGDY!". Moje "nigdy" potrwało 1,5 roku od wstąpienia w związek małżeński z Bartłomiejem Te. Marysia nie jest wynikiem wpadki, nie! Mania była planowana... całe dwa dni. Jak się okazało podczas USG- wyszła nam za pierwszym razem.
Ze Starym hajtaliśmy się po pięciu latach bycia ze sobą. Już wcześniej chłop przybąkiwał, że marzy mu się potomek zaraz po ślubie. Wzbraniałam się rękami i nogami, aż udało mi się dojść z nim do konsensusu: o dzieciach porozmawiamy w okolicach naszych 25 urodzin. To nie Stary zaczął rozmowę kiedy na jego liczniku wskoczyła magiczna dwudziestkapiątka (Stary jest z marca, a ja z sierpnia 87').
Z czasem zaczęłam się rozpływać na widok małych, obślinionych dzieciaczków- aktywacja instynktu macierzyńskiego była w toku. Podjęłam decyzję szybko, Stary tylko się uśmiechnął pod nosem. Najbliżsi dowiedzieli się o ciąży kiedy byłam w 9 tygodniu. Teściowa wpadła na to sama, bo pierwszy raz w życiu odmówiłam jej wypicia browarka podczas grilla.
Rach, ciach, 9 miesięcy zleciało i na świat z wielką fanfarą własnego, donośnego krzyku przybyła Maryśka-Królowa Polski. Teraz jest mi ciężko wyobrazić sobie życie bez tego śmiesznego, małego człowieczka. Ba! Myślę o drugim, ale na tym chwilowo mogę sobie poprzestać. Przynajmniej przez rok. Trochę się boję czy umiałabym podzielić swoją uwagę i miłość
sprawiedliwie na pół, ale pocieszam się, że chyba to wychodzi naturalnie.
Uwielbiam podczytywać Matkę Browar kiedy piszę jak cudownie "dogadują"
się jej pociechy. Gdy patrze na zdjęcia Zosi i Stasia to chce mi się
drugiego Plumbika. BARDZO! Ale tak jak już wspomniałam, chwilowo może się mi tylko chcieć.
Póki co, Sylwia zafundowała mi szkolenie z ogarniania dwóch, pełnych energii dzieciaczków jednocześnie. Chyba całkiem nieźle mi to idzie, bo Laura intensywnie zaznała "Gniewu Maryny" tylko raz (jeszcze raz sorry!). Potrafię zgrać drzemkę tej dwójki w tym samym czasie, potrafię karmić dwie rozbrykane dziewczynki jednocześnie, chwilowo brakuje mi tylko możliwości przetestowania samej siebie w terenie z maluchami w akcji. Warunki pogodowe pozwoliły mi na wyjście z nimi dwa razy (w tym raz z asystą Starego... więc w sumie się nie liczy).
Kiedy słyszę jak dziewczyny z mojego otoczenia mówią "Nie będę mieć dzieci!", "Nigdy!" to uśmiecham się w środku, uśmiecham się do Kasi sprzed kilku lat. Mówię pod nosem, sama do siebie "nigdy nie mów nigdy". Śpiewam jak Dżastin Biber "Never Say Neverrrrr!".
Profile POD NAPIĘCIEM możesz śledzić tu: