Komu w drogę, temu wrotki!
Jest!
W końcu! Wyczekany i upragniony- urlop! My ze Starym, dziwni ludzie,
zawsze jaramy się wyjazdem, a w dzień poprzedzający wyprawę
odechciewa się nam wszystkiego. U mnie spowodowane to jest
pakowaniem, a u Bartasa wizją spędzenia kilku godzin za kierownicą.
W tym roku ilość bagaży i nasze nieogarnięcie przekroczyło
wszelkie dotychczasowe normy. Nie mieliśmy też pojęcia jak
Marysia zniesie tak długą podróż.
Pakowanie.
Jest
to u nas procesem złożony, który trwa minimum dwa dni. Ponieważ
jesteśmy zakręceni, a ilość dziur w naszych mózgach tworzy w
naszych głowach durszlaki, musimy ładować torby stopniowo. W
ostatniej chwili i tak okazuje się, że trzeba prędko lecieć z
auta do domu, bo czegoś zapomnieliśmy...
Ostatni
raz ten proces logistyczny na taką skalę prowadziłam dwa lata
temu. Byłam w piątym miesiącu ciąży, z potężną gorączką,
chwilę po wyjściu ze szpitala po tym jak prawie się udusiłam.
Wyjeżdżaliśmy do Chorwacji na 1,5 tygodnia więc klamotów
mieliśmy całą masę.
Tym
razem trzeba było ogarnąć prawie pół chaty żeby niczego Mani
nie zabrakło. Nasz samochód tak załadowany jeszcze nie był.
Pomocna
okazała się firma Marbo.pl , która przesłała nam pojemną torbę podróżną. Takiej właśnie nam potrzeba na dalekie wyprawy:
82l pojemności, trzy kieszenie i dodatkowe przegródki wystarczają
żeby spakować mnie i Starego na dwa tygodnie i jeszcze dałoby się
coś upchnąć. Solidnie wykonana, bez obaw nosiliśmy ją do
samochodu i z powrotem bez obaw, że pasek nie da rady temu
ciężarowi.
W
naszym bagażu zawsze znajduje się dwa razy więcej ubrań niż
powinniśmy ze sobą mieć. Bartek ma gen człowieka kraksy i
wszystko potrafi na siebie wylać albo po prostu się gdzieś glebnąć
i usyfić.
Jazda
na drugi koniec Polski.
Dla
nas to chleb powszedni, bo zanim Mysz pojawiła się w planach
jeździliśmy do Zakopanego co roku. W międzyczasie jeździliśmy na
Mazury na rybki. Do Chorwacji jechaliśmy autokarem półtora dnia,
okrutna przeprawa dla mnie-ciężarówki.
Wspominałam, że jadąc do Łodzi i z powrotem jednego dnia zrobiliśmy Mani
symulację całej trasy do Zakopanego. Jazdę testową przetrwała z
wielkim uśmiechem. Prawdziwą trasę wytrzymała z palcem w nosie,
DOSŁOWNIE! Okazała się idealnym kompanem w podróży!
Pogoda
nam sprzyjała, słońce prawie cały czas było za chmurami. Nasz
pojazd klimy nie ma, więc Marysia nakładała sobie na główkę
zwilżony ręczniczek kiedy czuła, że jest już za ciepło. Mądra
i zaradna z niej dziewczyna! Sama organizuje sobie rozrywkę, śpiewa
żeby nie było nam smutno, a na postojach grzecznie rozprostowuje
nóżki i ładnie się bawi. Mała, wytrwała podróżniczka.
Jesteśmy z niej dumni!
Na bieżąco spamuję fotami na naszym FEJSIE oraz INSTAGRAMIE ♥