Ile powinien pomagać ojciec?
Trafiłam na spoko egzemplarz, bo
pomaga we wszystkim i prawie zawsze. Chociaż czasem zdarza mi się
na niego pomarudzić to i tak uważam, że miałam duże szczęście
do tego mojego Starego.
Był przy Mani od pierwszych sekund
życia i to właśnie on zajmował się nią w większym stopniu
przez pierwsze tygodnie kiedy ja zmagałam się z Baby Blues'em i
innymi niedogodnościami okołoporodowymi.
Mam świadomość, że nie wszyscy
ojcowie są skorzy do pomocy w takim stopniu w jakim my oczekujemy.
Są tacy co nie zmienią pampersa z tą grubszą sprawą i tacy co za
nic w świecie nie wstaną w nocy. Nie każdy też podejmie się
kąpieli. Gdy dziecko podnosi raban to niektórzy stwierdzą, że to
matka powinna się tym zająć, bo to ona umie najlepiej uspokoić, a
on nic nie zdziała.
Nie fajne jest kiedy ojciec stoi
i wydziera się na dziecko, bo coś zepsuło czy rusza się kiedy
on jest czymś zajęty. Przeraża mnie podejście, że za każdą
dziecinną psotę maluch dostaje po tyłku na oczach innych, bo nie chce się wyjść z pomieszczenia i przetłumaczyć, że
zachowanie było nieodpowiednie.
Nie będę ukrywać, że nasz tatek
miewa gorsze dni, bo każdy takie ma. Jednak on wie, że wtedy należy
się usunąć gdzieś na bok i ochłonąć. Ładnie to sobie
opracował i taka opcja w naszym przypadku sprawdza się idealnie.
Marysia ładnie przesypia noce od
drugiego miesiąca swojego życia, ale kiedy idą jej zęby to
potrafi obudzić się o pierwszej w nocy i nie zaśnie przynajmniej
do trzeciej. Wtedy profilaktycznie ojciec zostaje oddelegowany do
drugiego pokoju, a ja siedzę z młodą. Wybudzony stary może być
marudząco-denerwujący, a to powoduje agresję u mnie i bardzo tego
unikam. Mam przepraktykowane, że Bartek to zła opcja przy
przebudzeniach Mani, bo czasem wystarczy ją przewinąć i odłożyć.
On niestety nie przyjął do wiadomości (po ponad roku zwracania
uwagi), że do Mańki nie należy w tym momencie głośno gadać i
tym bardziej wynosić jej z pokoju, bo przynajmniej dwugodzinne
posiedzenie nocne jest wtedy gwarantowane! Z miłą chęcią
przyjmuję jego nocną pomoc jeśli wybudzenia młodej występują więcej niż dwa razy pod rząd.
Cieszę się, że był przy porodzie,
że dzielnie mnie wspierał chociaż musiał się nasłuchać mało
cenzuralnych wypowiedzi z mojej strony. Bardzo miłe było, że przy
przejściu Mani na MM po prostu stanął w drzwiach z podgrzewaczem
do butelek w jednej i sterylizatorem w drugiej ręce. Jestem
zachwycona tym, że sam mnie wygania z domu do ludzi. Świetną
niespodziankę sprawił w zeszłym tygodniu kiedy przywiózł opiekę
dla Marysi, a mnie zawinął do kina i wypchał naczosami z sosem
serowym. Swoimi głupkowatymi wypowiedziami rozbawi nawet kiedy mam
ciężkiego doła. (Zapraszam do ponownego zagłębienia się w jego
radosną twórczość podczas gorszych dni ;))
Potrafi zająć się młodą pod każdym
względem. Z rana sam przewinie, nakarmi i przebierze małą po czym
zaparzy kawę, przygotuje śniadanie i wtedy dopiero mnie budzi. Jest
na tyle cwany, że przygotowuje jedzenie dla nas i na boku swojego
talerza kładzie dwie dodatkowe kanapeczki dla Marysi (obojętnie ile
sama przed chwilą wchłonęła to i tak zawsze będzie domagać się
tego co my jemy!). Mogę go chwalić i chwalić, a to zawsze będzie
mało.
Z taką pomocą jest mi na co dzień
lżej- najbardziej to odczuwam kiedy Bartas ma popołudniową zmianę
lub gdy zamienia się z kimś i siedzi na popołudniowej i nocce pod
rząd. Na szczęście ma taki cykl pracy, że więcej jest w domu niż
go nie ma. Chciałabym żeby każda mama miała takie wsparcie na co
dzień.
Jak jest u was? Tatusiowie pomagają
wam na tyle żebyście mogły odsapnąć gdy nadejdzie taka potrzeba?
***
Wiesz Myszo, że byłaś z mamą
połączona sznureczkiem i jak wyjęli Cię z mamy brzucha to tata
dzielnie go przeciął?
- Oficjalna wersja dla ludzi z zewnątrz
jakbyś zapomniała brzmi: Tata przegryzł pępowinę!
***
Profile POD NAPIĘCIEM znajdziesz tu: